Muzyka, uśmiech, miłość, akceptacja, natura, … to pierwsze
skojarzenia z festiwalu Tribojam. To tutaj czas zatrzymał się na dwa tygodnie.
Mała farma, która w ciągu tygodnia zmieniła się w festiwalowe miasteczko. Czas
przygotowań wprowadził nas w rodzinny nastrój. Około 30 osób z różnych części
Europy stawiało drewniane konstrukcje, budowało ekologiczne toalety, bar,
sklep, scenę, umywalki, kącik dla dzieci i inne, by przygotować
farmę
na przyjazd uczestników. Nie byli zwykłymi uczestnikami, każdy tworzył
to magiczne miejsce. Dwugodzinne zmiany przy wspólnym gotowaniu, sprzątaniu,
pomaganiu oraz nocnym muzykowaniu stworzyły poczucie więzi, przynależności i
rodzinnej atmosfery. Kolejny tydzień zbliżył nas do siebie na tyle by móc
otworzyć swoje serce, dzielić się życiem, czerpać z doświadczeń i przeżyć. Około
100 osób, każdy tak bardzo kolorowy, inny, utalentowany i piękny. Dzień
wypełniony był warsztatami, wykładami oraz objadaniem się wegańskim jedzeniem,
każdego dnia przyrządzanym przez inną ekipę. Po zmroku wychodziliśmy na scenę,
by bębnić, trąbić i śpiewać. Każdy był artystą.
Różnorodność języków, kultur, wyznań i poglądów. Łączyło nas
jedno, wzajemny szacunek, miłość do drugiego człowieka i otaczającego nas
świata.
Po raz pierwszy podczas podróży byliśmy w miejscu gdzie
świat widzialny w namacalny sposób mieszał się z niewidzialnym, gdzie duchowość
była odczuwalna a otwartość ludzi na obecność sił nadprzyrodzonych tak wielka.
Niektórzy świadomi, niektórzy nie. Gdzie praktyki szamańskie, medytacja i tantra
przeplatały się każdego dnia.
Spotkaliśmy
organizatora festiwalu 2 tygodnie wcześniej, przedstawiono nas sobie.
Zapragnęliśmy pojechać na jego farmę i pomóc w przygotowaniach, dzięki czemu
ominęła nas opłata i jeszcze bardziej mogliśmy zżyć się z ludźmi. Potrzebowali
elektryka, mając nadzieję i wierząc że jakiś się zjawi. Oto i on ! Michał,
specjalista od prądu i ja w roli dzielnego pomocnika przy rozwijaniu kabli i
mocowaniu lampek. Oprócz światła zbudowaliśmy konstrukcję na umywalki, solidna
robota, przynajmniej tak nam mówiono. To nie był przypadek. Mieliśmy tam być
nie tylko ze względu na światło i wodę
ale coś znacznie ważniejszego.
Nie planowaliśmy tego, tak wyszło. Pojawiły się rozmowy
dotyczące niepokoju związanego z szamańskimi praktykami. Nie tylko prywatne ale
również na forum, podczas otwartego spotkania z „uzdrowicielem”.
Nie przekonywaliśmy, nie
krytykowaliśmy, dzieliliśmy się tylko naszym doświadczeniem i obawami. Ostrzegaliśmy przed otwartością na niewiadome
praktyki, zadawaliśmy pytania, które dla obecnego „szamana, uzdrowiciela”
wydawały się być niewygodne.
Staraliśmy się uczulić by nie ufać ślepo samozwańczym guru i
fałszywym nauczycielom, by patrzeć na owoce ich działań oraz źródło pochodzenia
ich mocy. W tym przypadku na owoce nie musieliśmy długo czekać, „uzdrowiciel”
przekroczył granice, przyniósł chaos i strach, wyjechał przed zakończeniem
festiwalu. Jak zyskał wielu zwolenników i stał się godnym zaufania ”nauczycielem”, tak wielu również zranił.
Patrząc na chaos duchowości i nie zawsze, moim zdaniem,
czystą moc którą się posługiwał, jedyne co mogłam zrobić to opowiedzieć o mocy
która towarzyszy nam od początku podróży i nie tylko. Która daje nam siłę w
trudnych chwilach, radość, chęć zmian i patrzenie na życie w szerszym wymiarze.
O prostej ewangelii , która przez swoją „prostotę” odrzucana jest przez tak wielu,
a imię Jezus nie wzrusza. Czy „uzdrowiciel” się z tym zgadzał? Nie wiem, nic
nie odpowiedział. Każdy ma swoje wierzenia i ich moc uważa za najwłaściwszą.
Kiedyś wszyscy dowiemy się gdzie była prawda.
Czy daliśmy niektórym do myślenia i zastanowienia się na
jaką duchowość się otwierają? Niektórym na pewno, reszta już nie w naszych
rękach.
Piękny czas, cudowni ludzie, na długo pozostaną w naszych
sercach.
Pozdrawiamy Was serdecznie, niech dobra moc będzie z Wami.
|
Michael, organizator |
|
Przygotowania |
|
Budowa dachu |
|
Siesta |
|
Chris |
|
Niektórzy czuli się jak w Eden |
|
Aiko i Whysing |
|
Angel walk |
|
Free shop |
|
Charlie i Indie, nadworni kuchmistrze |
|
Wspólne gotowanie |
|
Jam session |
|
Zrobiliśmy bańki. Dzięki Kasia i Antek za prezent |
|
Nie tylko dzieci miały radoche |
|
Dzieliliśmy działkę z rodziną osiołków, sztuk 4. Tutaj Arhiiris i jego przybrany tata |
|
Chyba jakaś drama, do tej pory nie wiem o co w niej chodziło |
|
Frederico |
|
Fern |
|
Pląsające szaleństwo ostatniego dnia |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz