Midoes,
mała Portugalska wioska, mały pomościk, kilka łódek. Michał na środku rzeki z
poznanym wczoraj tubylcem łowi ryby. Obok Farid, Belg podróżujący od 10 miesięcy
starym kamperem. Naprawia uszkodzony wysuwany dach. Wyleciał dzisiaj w
powietrze przy silniejszym podmuchu wiatru. Gwen, jego dziewczyna robi pranie w
miejskiej, ręcznej, kamiennej pralni przy źródełku. Kilka metrów dalej w jedynej
knajpie rozbrzmiewa mandolina i śpiewający mieszkańcy. Przy kliku dźwiękach
bawią się lepiej niż na polskim weselu, a uwaga - jest dopiero 16 po południu i
nie było wyskokowych napojów. Wpadli na chwilkę bo otworzyli bar, w przerwie
między codziennymi zajęciami.
Przybyliśmy
tutaj w niedzielę wieczorem, w poniedziałek spragnieni zimnych trunków zastaliśmy
jedyny bar w wiosce zamknięty. Poznany na brzegu rzeki mieszkaniec, z którym
teraz Michał siedzi w łódce, poinformował nas że bar otwierają tylko w
weekendy, ale zaprowadzi nas do właściciela. Nie zastaliśmy go. Ku naszemu
zaskoczeniu następnego dnia bar był otwarty, przypuszczam że specjalnie dla
nas. Taka okazja zgromadziła całą wioskę, grają, śpiewają, są chętni do rozmów,
ale niestety mój hiszpański, a tym bardziej angielski nie pomaga w komunikacji.
Opowiadają historie, których znaczenia mogę się tylko domyśleć . Nie mniej słucham i
obserwuję jak radosna, tańcząca,
spokojna i rozbawiona jest kultura
Portugalczyków na małych wioskach liczących zaledwie kilka domów. Mają czas, który
inaczej dla nich płynie i chęci by zaprowadzić ciebie tam gdzie chcesz. Nie ważne
że nie pogadacie po drodze. Tak po prostu.
Jeszcze
kilka dni temu nocowaliśmy nad oceanem w Apulia, budziliśmy się i zasypialiśmy
przy szumie fal. Ocean ma swoje życie, w
ciągu dnia wzburzone fale, które wieczorem oddalają się o około 50 metrów by odsłonić
kawałek swojego cudownego podwodnego świata, a tym samym przyciągnąć poławiaczy
oceanicznych żyjątek. Tuż przed zachodem słońca skaczą między odkrytymi skałami
z długimi „dzidami” by po godzinie, dwóch powrócić na brzeg ze sznurem
upolowanych ośmiornic.
Przenikliwe
zimno i wiatr skutecznie powstrzymało mnie przed kąpielą, mimo bezchmurnego
słonecznego nieba temperatura potrafiła spadać do 18 stopni. Michał nie
pogardził.
Jadąc z
powrotem w głąb kraju natknęliśmy się na niedzielny ogromny bazar, gdzie oprócz
„markowych” okularów i torebek Prady za 10 euro można było kupić zwierzaki żywe
lub w postaci wielkich kawałów mięsa, ryby, pyszne chleby i wypieki. W przerwie
w zakupach można było popatrzeć na gonitwy psów i postawić na jednego goniącego
za zdechłym królikiem przywiązanym do sznurka. Zauważyłam że muszę nauczyć się jednej bardzo
ważnej umiejętności- targowania się.
Kilka razy za warzywa zapłaciłam kwotę
jaką mi podano i za pierwszym razem dostałam mango gratis, za drugim razem nie miałam
tyle ile trzeba i nie zrobiło to sprzedającej żadnej różnicy, wzięła co miałam,
za trzecim razem pani machnęła na mnie ręka i dorzuciła kapustkę. Pomyślałam
wtedy że chyba daję się robić w trąbę, a sprzedawczyniom aż żal że tak łatwo
się zgadzam na proponowane kwoty, które z pewnością powinny były spaść co
najmniej do połowy. Stąd te gratisy. Nauczę się.
18:00,
przestali grać, wioska rozeszła się po domach. Zapadła cisza. Michał wraca z
rybami. Kolejny wieczór spędzimy na jedzeniu i długich opowieściach z naszymi
belgijskimi sąsiadami. Dużo pozytywnego nauczyłam się dzisiaj patrząc na
postawę tubylców. Drobna nuta muzyki może być pretekstem do fiesty. Mały
dwugodzinny przerywnik na zabawę i radość. Bez skrępowania, bez wstydu,
zacznijmy tańczyć i cieszyć się chwilą.
Pozdrawiamy Was serdecznie i do usłyszenia wkrótce ...
|
Pierwsza noc na portugalskiej ziemi, jezioro w górach |
|
W drodze |
|
Pranie, w każdej wiosce jest źródełko |
|
Arbuzowy księciunio |
|
Nocleg z pięknym widokiem |
|
Hamak zawsze przydatny |
|
W drodze nad ocean |
|
Piękne odpływy, Apulia |
|
Poszukiwanie skarbów |
|
Odkrywaja się zastawione pułapki, kawałki ośmiornic |
|
Poławiacze ośmiornic z bosakami, zwanymi przeze mnie dzidami |
|
Wyciągają ośmiorniczki pochowane między skałami |
|
Pomimo lodowatej wody... |
|
Wielkie miasto , Porto |
|
Uliczki porto |
|
Kanarki i kafelkowe ściany |
|
Rzeka Douro i polowanie na śniadanie |
Nawet nie wiecie jak się jaram waszą podróżą, świetne fotografie, szerokiej, genialnej dalszej drogi :)
OdpowiedzUsuńBeautiful!!!! I just keep on reading and reading and reading......!!!!! (write the book!!)
OdpowiedzUsuńdziękujemy!!! w miare możliwości będziemy informować co tam na drodze sie dzieje.
OdpowiedzUsuńThanks Salo, we will try to keep informing how is it going in our bus "-) love.
właśnie postanowiłem nadrobić zaległości korzystając z wolnego czasu i stanęło na tym, że przeczytam raz jeszcze wszystko od początku i natknę się na zaległe części :) i fajnie się to czyta od początku jednym podejściem. lecę dalej
OdpowiedzUsuńWow!!!! gratulacje i nie zaprzeczę że niezmiernie mnie to cieszy :-) lepiej poźno niż wcale ! ściskam mocno i miłego czytania. trochę sie tego nazbierało przez dwa lata :-)
OdpowiedzUsuń