Minął niecały miesiąc od ślubu. Jest i on, nasz biały mobilny, 13sto letni dom przywieziony prosto z dolnego śląska.
Kwota z prezentów ślubnych pozwoliła na jego zakup i z pewnością starczy na większość wykończenia w środku. Tak więc jeszcze raz wielkie dzięki wszystkim przyjaciołom a w szczególności rodzicom za wasz wkład.
2 miesiące wcześniej marząc o podróży w drodze z Berlina nie sądziliśmy że marzenie zacznie się spełniać tak szybko. Wtedy nie myśleliśmy chyba nawet o ślubie, a nawet jeśli przeszło nam to przez myśl...no dobra...musiało przejść... to z pewnością nie myśleliśmy o zakupie samochodu w takim tempie. A jednak...
|
Tak się cieszymy |
|
Samochód samochodem, ale jak w nim mieszkać? Dzięki Bogu że wyposażył mojego męża w ponad naturalne zdolności a mnie w zapał, chęć pomocy przy malowaniu, trzymaniu ścian, ocieplaniu, czyszczeniu i zachęcaniu Michała do pracy ;-)
Wyglądało to mniej więcej tak...
Oto pierwszy wyjazd Michała w stanie surowym, któremu ja powiedziałam NIE :-) aż tak mocno jeszcze nie chcę nim podróżować...
|
stan surowy |
Po kilku dniach...
|
usuwamy stare ściany |
|
odkręcamy żelastwa |
|
szorujemy 13letni brud |
|
iskry lecą przy usuwaniu podłogi
|
co można było usunąć to usunięte
|
|
|
|
ocieplanie podłogi to niczym cukiernicza robota |
|
kilka płyt styrodurowych
|
|
|
po położeniu styroduru i starej podłogi czas na odtłuszczanie ścian
|
|
|
|
i sztukaterię styropianu
|
|
kablujemy |
|
tu będzie kuchnia
|
|
wentylacja niezbędna
|
|
i duuuuużo waty |
|
a dalej.....straciliśmy fotki z powodu awarii telefonu. Ominie was zabawa z docinaniem i dopasowywaniem nowych ścian, robieniem sufitu przy którym o mało co nie wyzionęłam ducha, montowaniu solara, malowaniu, robieniu konstrukcji łóżka, wycinaniu okna i kładzeniu super wykładzinki.