poniedziałek, 7 kwietnia 2014

Nasz rainbow truck nabrał barw

Wiosna, kolory, życie, czyli czas na odrobinę tęczowego szaleństwa.
Nasi przyjaciele, nie tylko wyjątkowo zdolni artyści ale również przecudowni ludzie, Agata i Abraham. To oni opracowali projekt i jako kierownicy całego zamieszania zrobili kawał dobrej roboty. Wyszło pięknie. Po raz kolejny wspierają nas bardziej niż moglibyśmy się tego spodziewać. DZIĘKUJEMY !
Prace malarskie trawły ponad 12 godzin, od świtu po zmrok. Nie ma co pisać, to trzeba zobaczyć. Lecimy...

obrysy

zabezpieczenie folią, oczyszczanie
próby, przymiarki

niezbędniki

no i się zaczęło

Abe w swoim żywiole

Fiśka nie pozostaje w tyle

tym bardziej Maczeta

ktoś musi dbać o szczegóły (fot. Agata)

Michał też odkrył talent graficiarza (fot. Agata)

ahhhhh (fot. Agata)

dzielne pracowite mróweczki

biały zderzak, czyli fantazja Michała

logo wykonane przez Asię Michalak,
szablon przez Peter Cuore Artworks
i wycinanie Cinol w firmie Wycinek, dziękujemy:-)

noc nie przeszkodziła w dokończeniu projektu, efekty poniżej



.





Takim busem to przelecimy na koniec świata !
Pozdrawiamy serdecznie i do usłyszenia niebawem.




 

wtorek, 28 stycznia 2014

Szpital zakaźny

         Zasypało busa, ledwo go widać spod śnieżnej czapy. To że na blogu cisza nie oznacza że nic się nie dzieje. Wizyta w szpitalu zakaźnym, przygotowania zdrowotne czas zacząć.
Na wejściu wita nas plakat "przyjaciółki" czarnego lądu. Umiera na nią wielu, ale dla spokoju psychicznego i szczęścia ze zbliżającej się wyprawy, nie chcemy zbyt długo rozmyślać nad bliższym z nią kontaktem. Mamy namiary na najtańsze leki w mieście, kupimy ich całą torbę i wyruszymy z nadzieją i wiarą że nic się złego nie wydarzy. Kto ma inną opinię niech zachowa ją dla siebie.


           Pomimo wielu kolczyków, które w przeszłości zdobiły mą buźkę i kilku dziurek zrobionych samodzielnie ciągle panicznie boję się igieł. Zapowiedziane pół godziny oczekiwania na zaginionego lekarza przedłużają się do godziny. Biegnę do innego gabinetu, gdzie podobno jest lekarz, który może przeprowadzić z nami pogadankę. Jak szybko weszłam tak jeszcze szybciej z niego wyszłam. Widok lekarza i kilka zamienionych zdań wywołało u mnie dziwne, nieznane dotąd uczucie brania nogi za pas. Pewnie był to dobry lekarz, jednakże za bardzo przypominał mi uciekiniera ze szpitala psychiatrycznego co spowodowało natychmiastową ewakuację.
Przybył nasz doktorek, nie pozwolił nam wejść razem, na co oczywiście nie mogłam sobie pozwolić po doświadczeniu sprzed 10 minut. Szybka wymiana uprzejmości, nie miał wyjścia, weszliśmy razem.  Na wstępie dowiedziałam się że mam zapomnieć o wchodzeniu do słodkiej wody, praniu bielizny i innych części garderoby w których podczas schnięcia zalęgną się larwy mało sympatycznego owada i umrę, więc najlepiej mieć wszystko jednorazowe. Ha !  Po tej lekcji przeszliśmy już do części właściwej.


Do twardzieli szczepieniowych nie należę

Michał nawet nie poczuł

           A jak do tego doszło? Nasi przyjaciele niespodziewanie zapragnęli dorzucić swoją cegiełkę do naszej wyprawy, w większości to dzięki nim zafundowaliśmy sobie tyfusy, tężce, żółtaczki, meningokoki i inne wspaniałości, które będą towarzyszyć nam przez następne lata. Tak więc dziękujemy, na pewno o was nie zapomnimy jedząc i przebywając w miejscach które do Hiltona nie należą. Love.



wtorek, 5 listopada 2013

white bus - odsłona piąta

Czas biegnie co cieszy nas niezmiernie, ale jednocześnie wywołuje malutki dreszczyk emocji. Już tylko pół roku dzieli nas od podróży naszych marzeń. Póki co skupiamy się na codziennej pracy, wolontariatach, znajomych i rodzinie. Wolny czas poświęcaliśmy na budową rainbow trucka, który w środku już nie wygląda jak buda do przewożenia żelastwa tylko jak mały domek, wciąż pusty, niedługo jednak wypełni się mnóstwem naszych rzeczy...Mimo tego że prac fizycznych już nie wykonujemy, to jednak myśli wciąż krążą wokół tysiąca spraw które jeszcze trzeba kupić, załatwić, dograć.
Środek skończony, oprócz zamocowania moskitiery, którą właśnie odziedziczyliśmy po moim ojczymie, używanej nigdzie indziej jak w Afryce, wydaje się że na chwilę obecną to tyle. Czas na blacharza, który dokona kilku operacji plastycznych byśmy po drodze nie zgubili na przykład podwozia.
Popatrzcie na efekty ostatnich prac.

szafki kuchenne made by Michał, elektryk i stolarz w jednej osobie

wszystko pomalowane i gotowe do zamieszkania :-)

na skrzyni pojawią się poduchy do siedzenia

prysznic mocowany pod blatem

a tak w całej okazałości



materiałowe schowki na tysiące super ważnych rzeczy

duuuuużo schowków

w kuchni i sypialni również

tata Romek sprezentował baniaki na paliwo i olej, są chyba starsze ode mnie

no i tak

Jesteśmy zadowoleni :-)
Dla zainteresowanych bardziej technicznymi sprawami zapraszam na naszą stronę, gdzie Michał opisał ważniejsze kwestie. 
Pozdrawiamy serdecznie :-)

czwartek, 24 października 2013

white bus - odsłona czwarta, końcowy etap

Okoliczności sprzyjające by zdążyć przed śniegami, budowanie w mrozie nie należałoby do najprzyjemniejszych. Zobaczcie ostatni etap cięższych prac wewnątrz naszego magicznego pojazdu. Michał przeszczęśliwy że już więcej nie będzie używał wyrzynarki.
Kilka rzeczy można było również przygotowywać w domu ale po kolei.

mocowanie zawiasów do drzwiczek kuchennych

łatwizna...przynajmniej dla fotografa:-)

Wymierzanie drzwiczek i półek

i gotowe do malowania

każdy zna swoje miejsce

jest i kuchenka

możemy gotować

myśliciel, konstruktor, wynalazca...
 
i wymyślił dwa w jednym, skrzynia i ławka do siedzenie

Ryszard wpada na kontrole

blat podnoszony i mocowany do ściany podczas korzystania z prysznica

mocowanie mocniejszych desek na łóżko

jeszcze drewniana ramka na okno
 
nocą ostatnie maźnięcia pędzlem

A w domowym zaciszu powstaje zakład krawiecki...

przerabiamy materiałowe rękawy, które zawisną na ścianach

z pomocą Maczety !

Skończone !!!
Wyrzynarkę można sprzedać, pozostałości drewna spalić, resztki waty i styropianu oddać do schroniska do ocieplania domków dla sierściuchów, pożegnać się z wałkami, budżet na budowę wyczerpany do cna, więc teraz możemy udać się na spoczynek by za chwilę znaleźć jeszcze mnóstwo rzeczy które wymagają pracy :-)
Efekt końcowy całości dzisiejszych prac już niebawem. Przymocujemy tylko materiałowe schowki do ścian i małe zabiegi kosmetyczne, co już jest  pestką w porównaniu z tym co za nami...będzie pięknie!

wtorek, 15 października 2013

white bus - odsłona trzecia, budowa kuchni i prysznica

Powracamy z budową, od tego momentu w czasie rzeczywistym bez opóźnień.
Nadszedł czas na postawienie kuchni i prysznica. Długo zastanawialiśmy się czy prysznic jest nam potrzebny, przecież zawsze można powiesić worek z wodą za busem i zażyć kąpieli prawie że na łonie natury. Z obawy że nie wszędzie będzie to możliwe prysznic przeszedł. Pierwotny plan został trochę zmodyfikowany tak by prysznic był, ale bez bocznych ścian, które bardzo ograniczyłyby przestrzeń mieszkalną. Uważamy to za idealne rozwiązanie. Zamiast ścian będzie kotara przywieszana do sufitu tylko podczas kąpieli.
Co tu dużo pisać, sami popatrzcie...

pierwsze przymiarki


na razie luźno postawione


zaakceptowane, wymierzone, można mocować


kilka desek zamówiliśmy jednak za długich


obcięte


kilka wkrętów


parę maźnięć pędzlem


elektryka


wykuta dziura w podłodze


kawa tytoń zlew... praca wre


jest i Ryszard


radość i lakier

trzyma się


rury są

cel osiągnięty

  
Udało się, jest zlew, jest blat, jest prysznic. Na razie bez drzwiczek i półek, ale do zimy na pewno zdążymy je zamontować. Plan jest taki by przed zimą zakończyć wnętrze, miejmy nadzieję że się uda.  Przed wczoraj zakupiliśmy materiałowe "szafki/ schowki/ kieszenie" ((nie wiem jak je nazwać), które zawisną na ścianach. Dokładnie takie jakie mieliśmy w głowach i które chcieliśmy uszyć samodzielnie. Na szczęście obniżka cen o ponad połowę zaoszczędziła nam wielu godzin siedzenia nad maszyną :-) Może i głupota ale cieszyliśmy się jak dzieci.
Zobaczycie je w kolejnej odsłonie już niebawem.